Wywiad z Kariną Hanowską: Projekt Akceptuj Siebie
Projekt Akceptuj Siebie: Zacznijmy od takich podstaw- jak psychologia tłumaczy pojęcie samoakceptacji?
Karina Hanowska: Akceptować to podchodzić z życzliwością i przyjemnością; aprobować; wierzyć; reagować życzliwie. Samoakceptacja polega na wierze w siebie i podchodzeniu do siebie samego z życzliwością i przyjemnością. Powiem Wam, czym ja się kieruję, albo co jest dla mnie bliższe w rozumieniu tego pojęcia. Szukam zazwyczaj odpowiedzi na pytanie ,,Co to znaczy poczucie własnej wartości człowieka?”, czyli jak on sam o sobie myśli. W literaturze przedmiotu jest blisko 100 różnych definicji, w zależności od tego, jak badacz chce spojrzeć na to zagadnienie, bo to jest tak szerokie pojęcie, które dotyczy kwestii psychicznych, społecznych, duchowych i kulturowych. Trudno jest znaleźć taką jedną definicję, która by mówiła wprost, czym jest poczucie własnej wartości. Niezależnie od tego, jak zdefiniujemy ten termin, decyduje ono o losie człowieka i jakości jego życia.
Wychodzę z takiego założenia, że to jest sposób patrzenia na siebie. Może on być: surowy, wrogi; ale również przyjazny. Jest to sposób patrzenia na to, jakim ja jestem człowiekiem- czy jestem dobrym, fajnym, wartościowym; czy jestem do niczego. Jest to też dla mnie taki sposób, w jaki podchodzimy do swoim umiejętności: ,,Co ja umiem? Czy ja doceniam to, co ja umiem?”- bo każdy ma jakieś umiejętności, tylko niektórzy je deprecjonują, zaniedbują uważają, że nic nie umieją a inni- doceniają, zauważają i są z nich dumni. Warto spytać samego siebie:„Czy ja jestem dumny ze swoich osiągnięć?”. Najważniejsze jest dla mnie w takim myśleniu o poczuciu własnej wartości, to „Jaki ja mam stosunek do siebie?’’„Czy ja siebie lubię, czy nie?” I ostatnie jak postrzegamy siebie w relacjach z innymi: czy moje prawa osobiste, uczucia, przekonania są tak samo ważne czy może mniej?
Projekt Akceptuj Siebje: Jak rozpoznać, że osoba z naszego otoczenia ma problem z akceptacją siebie? Czy jest to w ogóle możliwe do dostrzeżenia?
Karina Hanowska:Przychodzi mi dość banalny przykład, kiedy do przychodzi nowa osoba i chcemy ją poczęstować herbatą lub wodą. Osoba, która ma takie zaniżone poczucie własnej wartości, jak myślicie, co wybierze? Powie „nie, dziękuję” albo wybierze wodę. (Mimo, że chętnie wybrałaby herbatę z cukrem).Jak myślicie, dlaczego tak się zachowa?
Projekt Akceptuj Siebje: Woda jest najtańsza, taka najskromniejsza.
Karina Hanowska: Tak, najmniej kosztowna. I taka osoba pomyśli sobie: „Nie zasługuję na to, żeby napić się dobrej herbaty”. To jest może taki banalny przykład, ale jeśli do gabinetu psychoterapeutycznego przychodzi ktoś, kto w ten sposób myśli, to można wywnioskować, jaki ten człowiek ma stosunek do siebie: czy on umie być dla siebie dobrym, wybierać to, co dla niego dobre, przyjemne, co mu służy, czy jest taki bardzo ostrożny w tych wyborach. Po czym jeszcze poznamy? I tu mi przychodzi taka myśl: takie osoby, które mają zaniżone poczucie własnej wartości, mało się angażują, są mało aktywne. Jak myślicie, dlaczego?
Projekt Akceptuj Siebje: Bo uważają, że zrobią to niewłaściwie.
Karina Hanowska: Właśnie. Bo zakładają, że nie zrobią tego dobrze. Mają błędne przekonanie o sobie, że „ja jestem do niczego, ja się nie nadaję, jak się za coś biorę, to i tak nie wyjdzie, więc po co się starać?” Albo boją się popełniać błędów. Osoby, które mają zaniżone poczucie własnej wartości, nie będą robiły różnych rzeczy, nawet jeśli umieją, nawet jeśli są w tym dobre, bo boją się, że popełnią błąd i same siebie okrutnie ocenią. Wydaje mi się, że te osoby stronią również od ludzi. Nie nie czują się swobodnie z ludźmi, tylko cały czas w głowie mają taki monolog wewnętrzny, oceniający, „jak on na mnie spojrzał, co on o mnie myśli, czy to, co ja powiem, jest mądre, czy jest niemądre?” I wyobraźcie sobie, jeśli ktoś jest cały czas zajęty tego typu dialogiem w swojej głowie, to z drugim człowiekiem będzie się czuł swobodnie? Raczej nie. Będzie unikał ludzi, będzie unikał takiej otwartości, bo będzie się bał oceny, tej, którą sam siebie karze, ale też oceny, jak go odbierze ten drugi człowiek. Myślę, że to jest jakiś rodzaj takiego cierpienia, które towarzyszy ludziom, takiego smutku wewnętrznego. Najczęściej, osoby te, niestety nie korzystają ze swoich zasobów, nie wykorzystują w pełni tego, co im życie daje. Są bardzo ostrożne, asekuracyjne, bo myślą: „przecież mi się nie należy”, „bo przecież ja nie potrafię”, „bo przecież inni robią to lepiej, bo nie zasługuję”. To jest ciągły krytyczny monolog. To jak i czy ludzie akceptują siebie słyszę, gdy ludzie zaczynają mówić. I z tych zdań wypowiedzianych wprost albo nie wprost wychwytuję, jak myśli o sobie ten człowiek, jak myśli o drugim człowieku, jak myśli o świecie: czy ten jego świat zewnętrzny jest fajny, przyjazny, bezpieczny, czy może jest wrogi i niebezpieczny? Warto jednak zauważyć, że niskie poczucie własnej wartości może przejawiać się też w zachowaniach agresywnych, potrzebie dominacji, udowadnianie sobie i innym swojego znaczenia. Człowiek, który lubi i szanuje siebie nie musi czego siłowo udowadniać.
Projekt Akceptuj Siebje: Uważa Pani, że te czynniki są w miarę jednoznaczne czy mogłoby to wynikać także z takich czynników, jak introwersja na przykład?
Karina Hanowska: Introwersja i ekstrawersja to są wymiary naszej osobowości. Wiele mitów narosło na temat introwertyków. Introwertyk wcale nie musi być niepewny siebie. Introwertyk wcale nie musi nie lubić ludzi. Introwersja to jest sposób przeżywania świata, przeżywania siebie w tym świecie. Introwertycy skupiają swoją uwagę i energię na świecie wewnątrz samych siebie. Lubią spędzać czas w samotności i potrzebują tego czasu, aby „naładować swoje baterie”. Unikają stawania się w centrum uwagi i są zazwyczaj bardziej powściągliwi niż ekstrawertycy. W ich świecie liczy się mniejsza liczba osób, więcej czasu w samotności, większe predyspozycje do tego, żeby wykonywać długo jakieś zadanie. To są pewne cechy, które wcale nie muszą być związane z obniżonym poczuciem własnej wartości. Nie, tu bym tego nie łączyła. Ekstrawertyk, który jest do przodu i lubi mówić, lubi być z ludźmi, w głębi może czuć się niepewnie albo mieć obniżone poczucie własnej wartości, a introwertyk, który będzie sobie dłubał w swoim warsztacie i pracował nad jakimś dziełem i wcale nie musi mieć dużych kontaktów z ludźmi, bo ich nie potrzebuje, będzie się czuł fajnie ze sobą i akceptował siebie, takim jakim jest.
Projekt Akceptuj Siebje: Jakie konsekwencje niesie brak samoakceptacji?
Karina Hanowska: Odpowiem pytaniem na pytanie: jak wam młodym się wydaje?
Projekt Akceptuj Siebje: Myślę, że to, co Pani już wspomniała: taka niepewność względem swoich umiejętności, nieangażowanie się w życie społeczne, towarzyskie, w jakieś głębsze relacje.
Karina Hanowska: Zdecydowanie tak. „Będę się mniej angażował. Przez to, że nie wierzy w swoje umiejętności, na przykład zaniży swoje aspiracje, co do wykształcenia. Pójdzie do zasadniczej szkoły, a nie do technikum lub liceum. Pójdzie do słabego liceum, a nie do dobrego, bo przecież nie dam rady”. Czyli mogę dużo na tym stracić, nie dać szansy na rozwój mojego potencjału, który jest w środku, bo wybieram coś, co jest łatwe, proste, bo nie wierzę, że mi się uda. Druga rzecz, o której wspomniałaś, to relacje. Te relacje mogą być niepełne, nieżyciodajne. Mogą być takimi relacjami, że „ jestem obok drugiego człowieka, ale nie umiem być z nim, bo jestem bardziej ze swoimi myślami i w swoim krytykowaniu siebie i drugiego człowieka, niż w takiej prawdziwej relacji. Prawdziwa relacja jest wtedy, gdzie „ja jestem ok” i „ty jesteś ok” wtedy możemy się spotkać i prawdziwie poznawać. Na pewno takie obniżone poczucie własnej wartości, bardzo niskie, może prowadzić do różnych zaburzeń, na przykład może wystąpić w depresji, gdzie człowiek tak okrutnie siebie traktuje, tak źle myśli o sobie, że zaczyna się czuć przygnębiony. Staje się pełen cierpienia, bólu. Jak źle siebie traktuję, źle myślę o sobie, to źle się czuję. To jest taki automat, taki wpływ naszych myśli na nasze emocje. A jak źle się czuję, jestem przygnębiony to też będę się izolował od ludzi, to koło się kręci na niekorzyść. Kolejną kwestią mogą być kompleksy. „Jestem za gruba, mało spostrzegawcza, zbyt powolna, zapominalska…itd”. Kompleksów można nabawić się na każdy temat, choć największe wątpliwości budzą w nas zwykle: Własna kultura, umiejętność poprawnego wysławiania się, zdolności intelektualne i wygląd. Wstydząc się własnego ciała, nie zakładamy kostiumu kąpielowego na plaży czy nie zabieramy głosu podczas spotkania z koleżankami, bo jesteśmy przekonani o ty, że nie mamy nic ciekawego do powiedzenia. Warto podkreślić, że całe to cierpienie ściągamy na siebie sami.
Projekt Akceptuj Siebje: Jak można z tym walczyć? Jak pomóc takiej osobie?
Karina Hanowska: Często jest tak, że chcemy ludziom pomagać, ale to oni sami muszą chcieć sobie pomóc. Jeśli ktoś nie chce pomocy, to nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Natomiast jeśli taka osoba decyduje się na jakiś rodzaj pracy nad sobą to już jest duży sukces. Ważne jest, żeby uczyć się akceptować siebie takim, jakim się jest. Jeśli ktoś nie umie tego robić, ma nieustannie wobec siebie jakieś „ale”, ciągle jest za mało: za mało jestem ładna, za mało wykształcona, cały czas muszę coś zdobywać. To doprowadza do stwierdzenia, że muszę zapracować na swoje poczucie własnej wartości. A przecież jest mi ono dane dlatego, że jestem człowiekiem. Moja godność jest wpisana w moje człowieczeństwo i nie muszę na nią zasługiwać. Taka praca może zacząć się od tego, że człowiek uzna, że jest doskonale nieidealny. Osoby, które przychodzą do gabinetu, borykają się z trudnościami, jak siebie zaakceptować. Ja pracuję w nurcie psychoterapeutycznym poznawczo- behawioralnym. Uważam, że ogromny wpływ na nasze zachowanie, nasze emocje mają nasze myśli. Jeśli ja myślę o sobie źle, to będę się czuła źle. Jeśli myślę, że jestem do niczego, to idą za tym np. frustracja, smutek, wstyd. Więc wyobraźmy sobie młodą osobę, która tak myśli o sobie- to, czy taka osoba zdecyduje się na pracę wakacyjną?
Projekt Akceptuj Siebje: No nie.
Karina Hanowska: Będzie chciała, ale ucieknie od tego pomysłu. Z takimi nieprzyjemnymi emocjami, z takim krytycznym myśleniem o sobie, jest właściwie ciągle krok do tyłu. Nie angażuje się, nie uczestniczy w pełni. Wycofuje się od brania odpowiedzialności za swoje życie. To, do czego ja zachęcam ludzi, to, żeby zaczęli patrzeć na to, jak myślą, co jest w ich głowach. Jeśli otworzymy naszą głowę, mówię tak symbolicznie, to jakie myśli w niej będą? Jak ja siebie postrzegam? I to jest początek pracy, żeby zobaczyć, czy ja siebie lubię, cenię, czy może jestem dla siebie bardzo karzącym, bardzo wymagającym, bardzo surowym „rodzicem”. Jeśli to odkryjemy, to wtedy możemy pracować nad zmianą. Możemy wtedy próbować eliminować te nieprawdziwe myśli o sobie. Pytać jak ty się tego nauczyłeś, że tak okropnie o sobie myślisz? Kto Cię tego nauczył? Kto Ci tak mówił? Szukamy źródeł takich zniekształconych przekonań, po to, żeby nauczyć się inaczej myśleć. Aby ten dialog wewnętrzny zmieniać na korzyść dla siebie. Aby ta rozmowa z samym sobą była przyjazna, dodawała otuchy. Koncentrowała się na faktach, a nie na fałszywych zdaniach czy interpretacjach. Np. ktoś może powiedzieć „jestem do niczego”- ale co to znaczy? To zdanie to nie są fakty. Zdanie np. „Dwa egzaminy zdałeś i całą sesję masz do przodu”, to są fakty. „Dwa egzaminy oblałeś, ale pięć zaliczyłeś”. Chodzi o to, aby myśleć jak najbardziej realnie. Moja pierwsza myśl, to żeby pracować nad swoim dialogiem wewnętrznym, a druga- odpuścić trochę sobie. Żeby nie mówić ciągle: „ja muszę”, żeby być dla siebie łagodnym, zaakceptować to, że ja nie jestem idealny. „Mam swoje wady mam swoje zalety, jestem fajny, tu nie do końca, tutaj może mam biodra trochę grubsze niż ustawa przewiduje, ale mam fajną twarz.” Żeby widzieć siebie nie jak przez zniekształcone okulary, tylko tak realnie. I odpuszczać, akceptować to, jaki jestem. Ja bym pewnie tak próbowała z kimś pracować jeśli miałby problem.
Projekt Akceptuj Siebje: Czy często spotyka się Pani w swoim zawodzie z osobami o zaniżonym poczuciu własnej wartości?
Karina Hanowska: Większość osób, które przychodzą po pomoc, niezależnie czy są to osoby w wieku 12, 14, 16, czy 36 lat często mierzą się z tym, że nie lubią siebie, albo mają tak ostre wymagania wobec siebie, że traktują siebie zbyt surowo. Ludzie, którzy do mnie trafiają chcą zmiany. Chcą inaczej o sobie myśleć, być szczęśliwszymi niż do tej pory byli. Poczucie zadowolenia, szczęścia wynika, także z tego, jak ja siebie w życiu widzę. Odpowiedź jest tutaj niestety krótka: większość.
Projekt Akceptuj Siebje: Uważa pani, że większość osób, które rzeczywiście mają ten problem, szuka pomocy czy się kryje?
Karina Hanowska: Większość raczej niestety nie przychodzi. Ludzie szukają pomocy, kiedy są w takim momencie, że już mają naprawdę dość. Myślę sobie, że gdyby ktoś przyszedł do mnie 4 lata wcześniej albo jak był trochę młodszy, to byłoby łatwiej i szybciej o zmianę. Wydaje mi się, że ludzie nie przychodzą, bo się wstydzą. Bo myślą sobie, że do psychologa czy do psychoterapeuty przychodzą dziwacy, wariaci. Dużo osób potrzebuje pomocy, ale z niej nie korzysta. Zależy mi, aby w naszym naszym kraju postawiono na profilaktykę zdrowia psychicznego. Żeby ludzie nie tylko regularnie badali sobie krew i chodzili na prześwietlenia płuc, czyli nie tylko się badali medycznie, tylko żeby chcieli też dbać o swoje zdrowie psychiczne. A co to znaczy dbać o swoje zdrowie psychiczne? To znaczy, że wtedy, kiedy jest mi źle i ciężko, a to trwa już od jakiegoś czasu i nie mogę sobie poradzić albo jest mi samemu ze sobą źle, to idę do specjalisty. Nie czekam. Boli mnie biodro idę do ortopedy, czuję ból, cierpienie psychiczne wybieram się po pomoc. Zwróćcie uwagę na słowo : „pomoc”. Po moc, czyli potrzebuję poczuć się mocniejszy, silniejszy niż jestem. Jest wielu specjalistów, którzy uczą się właśnie po to, żeby przychodzić z pomocą do takiego człowieka. Życzę sobie, żeby w naszym kraju było więcej mówienia o takiej profilaktyce zdrowia psychicznego. Aby nie bano się korzystania z pomocy, bo to właściwie jest rozmowa z osobą, która wie, jak rozmawiać, która może być naprawdę pomocną. Czasami po kilku spotkaniach widzi się efekty. Nie musi być to głęboka, długotrwała terapia. Pracując z młodzieżą zauważyłam, że tematy związane z chorobami psychicznymi się …obśmiewa. Depresja jest chorobą. Warto poważnie i mądrze mówić o tym, zapobiegać zanim choroba się zdąży rozwinąć.
Projekt Akceptuj Siebje: Mówiła pani, że problem jest spotykany we wszystkich grupach wiekowych, przyjęło się, że dotyczy on głównie płci żeńskiej, czy uważa pani, że to prawda? Szczególnie jeśli chodzi o wygląd, czy uważa pani, że faktycznie z problemem zgłaszają się głównie kobiety?
Karina Hanowska: Nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Nastolatki, najczęściej w wieku już około 12 lat, zaczynają zwracają uwagę właśnie na wygląd. Nie wiem, czy to jest domena kobiet. Może się brać to z takiego myślenia o kobietach, że powinna być piękna, łagodna, opiekuńcza, delikatna, a mężczyzna: silny, z świetną sylwetką, odważny, posiadający zdolności podejmowania decyzji. To są właśnie stereotypy. Jak się zaczynamy porównywać do jakiegoś wzoru i zauważymy, że słabo to u nas wygląda, to zaczynamy się źle ze sobą czuć. Ale trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć, czy jest to tylko domena kobiecości. Chyba nie. Jeśli mężczyźni nie odpowiadają takim ustalonym ideałom, jeśli nie czują, że spełniają oczekiwania, nie są właśnie tacy, jacy powinni być, to zaczynają się czuć wybrakowani, niefajni, niegodni, brzydcy i nieatrakcyjni. Jedno to, kogo problem dotyka a drugie, kto chętniej korzysta z pomocy. Jak patrzę na swoją praktykę, to do mnie więcej zgłasza się po pomoc dziewcząt i kobiet. I teraz pytanie, czy wynika to z tego, że bardziej potrzebują pomocy, czy po prostu przełamują swoje bariery i próbują coś zmienić?Bliższe jest mi to drugie.
Projekt Akceptuj Siebje: Wiele kobiet, które nie są zadowolone ze swojego wyglądu, próbują to zakryć w jakiś sposób makijażem, czy uważa pani, że jest to dobra metoda na podniesienie poziomu samoakceptacji, czy próba ukrycia braku samoakceptacji?
Karina Hanowska: Przyjmijmy, że kobieta ma trudną cerę np. trądzik. To postawmy pytanie, czy można użyć delikatnych kosmetyków leczniczych, żeby trochę zatuszować mankamenty urody, żeby poczuła się trochę lepiej? Ja jestem za tym, żeby to robić. I do tego podkreślić coś , co lubię w swoim wyglądzie. Ułożyć włosy, założyć ulubiony ciuszek. Natomiast nie jestem za tym, aby tworzyć na sobie maskę albo nadmiarowo podkreślać swoje atuty. Kiedyś czytałam o kobiecie z świata mody,której mama powiedziała, że: „na urodzie to ty niedaleko zajdziesz”. Kobieta miała nieregularne rysy twarzy, była bardzo wysoka, bardzo szczupła, miała bardzo długie dłonie i długą szyję. Była charakterystyczna. I tym, co ona robiła, było mówienie: „z jakiejś twojej wady zrób coś, co ciebie podkreśli — Jak jesteś kobietą i masz 180 cm wzrostu to załóż obcasy 10 cm”. Czyli wręcz odwrotnie. Nie schowaj się, tylko podkreśl to. Jak masz długie, szczupłe dłonie, to podkreślaj je biżuterią i zadbanymi paznokciami. Uwydatniaj to, pokazuj, nie bój się tego. Wyciągnij ten swój kompleks, pokaż go. Często się możemy spotkać z takim naręczem kompleksów, które sami sobie robimy. To jest cierpienie, które sami stwarzamy swymi myślami. Często ten kompleks możemy uleczyć właśnie tym, że założę kostium na plażę, nawet jeśli uważam, że nie jestem idealnie szczupła, ale zrobię to, spróbuję tą moją wadę, którą sobie wymyśliłam, jakoś oswoić.
Projekt Akceptuj Siebje: Cytując słowa Jana Lechonia: ,,Ludzie, którzy nie kochają siebie, nie kochają nikogo.”. Czy zgadza się Pani z tym stwierdzeniem?
Karina Hanowska: Tak, zgadzam się. Jeśli mam wobec siebie jakieś przeogromne wymagania; jeśli jestem dla siebie wrogi, karzący, oceniający, krytyczny; jeśli myślę o sobie źle- jak mogę pokochać drugiego człowieka, z jego wadami? Jeśli sama nie akceptuję tego, że jestem czasami fajna, czasami niefajna- jeśli nie zaakceptuję siebie i nie traktuję siebie po przyjacielsku, to będzie mi bardzo trudno wejść w taką akceptującą relację. Będę wchodzić w relację: „Ja nie jestem ok, ty nie jesteś ok” . Dla mnie miłość to jest rodzaj akceptacji człowieka, takim, jakim on jest i pozwolenie mu na to, żeby był sobą, a jeśli ja nie pozwalam sobie być sobą i nie akceptuję siebie, to może mi być bardzo trudno pokochać innych; zaakceptować ich takimi, jakimi są. Podoba mi się ten cytat.
Projekt Akceptuj Siebje: Uważa pani, że walka z wadami jest objawem braku samoakceptacji?
Karina Hanowska: Jest w tym zdaniu dużo racji. Walka – samo słowo pokazuje, stosunek do moich niedoskonałości. Muszę je zwalczyć i pokonać. Taka postawa budzi mój niepokój. Każdy z nas miewa takie dni, gdy nie ceni siebie zbyt wysoko. Raz lubimy siebie, raz nie. I tak ma być. Ja jestem za tym, żeby nie zmieniać wszystkiego w sobie, a na pewno nie walką. Mamy pewne swoje uwarunkowania tj. introwersja czy ekstrawersja, rodzimy się z jakimś temperamentem np. niektórzy są spokojni z natury a niektórzy są żwawi. Jedni przebierając nóżkami zmęczą się, ale potem szybko się regenerują i są gotowi do akcji inni szybko się męczą i wolno regenerują siły. Jeśli to co, mi nie pasuje jest wpisane w moje ”ja” a ja będę próbował cały czas walczyć ze swoją naturą:np moja powolnością. „pracuj, pracuj, musisz być bardziej energiczny, musisz więcej ćwiczyć, trenować” to się wykończysz. Robisz, coś wbrew swojej naturze. I wtedy zachęcam do tego, żeby zaakceptować to, jakim jestem. Samoakceptacja wiąże się dla mnie z takim poczuciem wewnętrznego spokoju. Nie muszę na siłę czegoś robić, tylko mogę być sobą. Z taką właśnie skłonnością, czy taką cechą…nawet jeśli nie do końca ją w sobie lubię. Natomiast pewne rzeczy są do zmiany. Jeśli jestem niepunktualna, ciągle przychodzę nie na czas, ludzie mi mówią, że zawalam terminy, relacje mi się psują, to mogę interweniować, mogę coś z tym zrobić. Jednak nie wszystko jest do zmiany, czasami właśnie zaakceptowanie jest wynikiem poczucia własnej wartości. Akceptuję siebie takim, jakim jestem. To nie znaczy, że „taki mnie Panie Boże stworzyłeś, to teraz taki jestem, ja nic nie będę robić”, to nie o to chodzi. Mam na myśli, że nie wszystko muszę zmieniać. Nie wszystko muszę ulepszać. Czasami po prostu muszę wziąć głęboki oddech i zaakceptować się takim, jakim jestem. Polubić siebie. Żyjemy w takiej kulturze,w której trzeba ciągle robić, odnosić sukcesy, pracować. To człowieka stresuje, wywiera presję. Nie walcz – nie zmieniaj, zaakceptuj.Niedoskonali, wolni, szczęśliwi…znają swoje wady i akceptują je. Znają swoje zalety i doceniają je.
Learn MoreCo nas nie zabije, to nas wzmocni?
Stres w dzieciństwie a zmiany w strukturze mózgu oraz podatność na choroby i zaburzenia w późniejszym wieku
Beata Rybak
Zagadnienie silnego stresu i jego konsekwencji w naszym życiu jest tym tematem, który „wyziera” spod tytułowego hasła. O ile w przypadku osób dorosłych, znane i intensywnie badane w psychologii zjawisko „wzrostu potraumatycznego” (Tedeschi, Calhoun, 1995) moglibyśmy śmiało pod nie podciągnąć powołując się nawet na dane badawcze (Su, Chen, 2014; Triplett i in. 2012), o tyle trudno jest się z nim zgodzić w odniesieniu do dzieci. W odróżnieniu do wielu innych zagadnień, w tej sprawie psychologowie mówią zgodnym głosem – intensywny stres w dzieciństwie może mieć niekorzystny wpływ na rozwój mózgu i ogólne funkcjonowanie stanowiąc poważne ryzyko zaburzeń, chorób psychicznych i somatycznych w życiu dorosłym (Sapolsky, 2012; Penza, Heim, Nemeroff, 2003; Gerhardt, 2010). Przenosząc to na tytułowy żargon powiedzielibyśmy raczej, że „co nas nie zabije, to zdecydowanie nas osłabi”. Okazuje się, że istnieją na to twarde dowody. Rozwijający się mózg dziecka jest o wiele bardziej wrażliwy na niekorzystne działanie różnego rodzaju czynników zakłócających niż mózg osoby dorosłej. Ponadto specyficzne położenie dziecka, które przez pierwszy okres swojego życia jest całkowicie zależne od opiekunów i nie posiada rozwiniętego repertuaru strategii radzenia sobie, czyni je szczególnie podatnym na wszelkiego rodzaju destrukcyjne oddziaływania. Przyjrzyjmy się zatem dokładniej temu, jaki wpływ na rozwój układu nerwowego oraz funkcjonowanie w różnych sferach ma intensywny stres doświadczany w dzieciństwie i jakie mogą być tego długotrwałe konsekwencje.
Pisząc o stresie w dzieciństwie mam na myśli szczególnie trudne doświadczenia takie jak długotrwała rozłąka z opiekunem, śmierć osoby bliskiej, zaniedbanie, różne formy wykorzystywania, znęcania się, przemoc fizyczna i psychiczna, pozabezpieczne wzorce przywiązania, niestabilne relacje w rodzinie, brak akceptacji, odrzucenie, niszczące praktyki wychowawcze (np. stosowanie kar fizycznych) itp. Mimo iż każda z wymienionych sytuacji stresowych może inaczej oddziaływać na dziecko ze względu na różnice temperamentalne, odmienne warunki środowiskowe, dostępne wsparcie społeczne lub jego brak, wyposażenie genetyczne – istnieje pewien wspólny mianownik zmian będących rezultatem intensywnego stresu doświadczanego w dzieciństwie, a nawet w okresie prenatalnym. Mogą one dotyczyć zarówno struktur mózgu jak i gospodarki biochemicznej. Od czasu Davida Barker’a, który po raz pierwszy opisał związek między niedożywieniem płodu a trwającym całe życie ryzykiem problemów metabolicznych i sercowo-naczyniowych (Calkins, Devaskar, 2011), doniesienia na temat prenatalnych uwarunkowań schorzeń wieku dorosłego (FOAD) obejmują już nie tylko doświadczanie przez matkę głodu ale również różnego rodzaju stresorów psychologicznych działających na nią w czasie ciąży, również depresji. U osób, które pozostały w okresie płodowym pod wpływem dużej ilości glikokortykoidów może dojść do ich podwyższonego poziomu wyjściowego w wieku dorosłym, nadreaktywności osi „podwzgórze-przysadka-nadnercza”, co zwiększa ryzyko zespołu metabolicznego, cukrzycy insulinoopornej czy nadciśnienia (Sapolsky, 2012). Badania dowodzą również, że intensywny stres przeżywany przez kobietę ciężarną, z którym wiąże się wzrost wydzielania glikortykoidów oraz testosteronu może stwarzać ryzyko autyzmu (Corbett, Mendoza, Abdullah, 2006; Ingudomnukul, Baron-Cohen, Wheelwright, 2007), ADHD, zaburzeń zachowania i lęku (Van den Bergh i Marcoen, 2004) oraz coraz częściej spotykanej depresji wczesnodziecięcej (Jośko-Ochojska, 2012).
Badania prowadzone na zwierzętach dowiodły, że osobniki poddane silnemu stresowi w życiu płodowym wytworzyły mniej połączeń nerwowych między neuronami w obszarze mózgu zaangażowanym w uczenie się i pamięć. Okazuje się, że podobna zależność występuje również u człowieka (Sapolsky, 2012). Według Sapolsky’ego (2012) przedłużający się silny stres powoduje zakłócenia w procesie powstawania długotrwałych wzmocnień synaptycznych w hipokampie człowieka, co skutkuje kłopotami z zapamiętywaniem. Co więcej, utrzymujący się wysoki poziom glikokortykoidów powoduje długotrwałe osłabienie transmisji synaptycznej, co może stanowić podstawę zapominania (Sapolsky, 2012). Jednak nawet powstałe połączenia mogą zanikać na skutek stresu (Gould, Gross, 2002). Podobne procesy odpowiedzialne są między innymi za objawy PTSD. Ponadto chronicznie podwyższony poziom CRH i kortyzolu (zakłócone działanie osi HPA) ma toksyczny wpływ na strukturę hipokampa powodując jego atrofię, co zaobserwowano u osób, które w dzieciństwie doświadczały wykorzystywania lub przeżyły inny rodzaj traumy (Bremner i in., 1995; Magarinos, McEwen, 1995; Carrion, Weems, Reiss, 2007). Okazuje się, że zakłócenia w funkcjonowaniu osi HPA (szczególnie jej nadwrażliwość), które według dostępnych badań spowodowały skurczenie się hipokampa, nie ograniczają się do okresu, w którym stres był intensywnie doświadczany ale rozciągają się na całe życie stanowiąc podłoże do rozwoju depresji i zaburzeń lękowych (Brown i Harris, 1993).
Od niedawna wiadomo również, że powstawanie nowych komórek nerwowych nie zachodzi tylko w okresie wczesnego dzieciństwa ale może trwać przez całe życie. Twierdzi się iż głównym miejscem, w którym zachodzi neurogeneza jest właśnie hipokamp (Gould i Gross, 2002). I byłaby to dobra wiadomość dla osób, których hipokamp stracił swoją objętość na skutek wydarzeń z dzieciństwa gdyby nie fakt, że utrzymujący się nadal podwyższony poziom glikokortykoidów „bojkotuje” ten proces. Zresztą komórki nerwowe nie tylko w tym obszarze ale i w innych, o których będziemy tu wspominać, są poważnie osłabione a zmniejszony poziom docierającej do nich glukozy za każdym razem, kiedy osoba doświadcza przedłużonego działania stresu zdecydowanie nie działa na ich korzyść (Sapolsky, 2012). W konsekwencji potencjalnie każdy większy stresor w życiu dorosłym może spowodować dezorganizację nadwątlonego w dzieciństwie „systemu”, prowadząc do poważnych kryzysów takich jak PTSD, czy depresja endogenna. Podsumowując tę część można stwierdzić, że glikokortykoidy w nadmiernej ilości niszczą hipokamp przyczyniając się do różnego rodzaju zaburzeń takich jak depresja, lęki, nadreaktywność na stres, problemy z pamięcią i uczeniem się. Widać stąd jak destrukcyjne dla funkcjonowania mózgu są bolesne doświadczenia z dzieciństwa i jakie żniwo zbierają one w dorosłym życiu.
Wiemy również z badań prowadzonych na zwierzętach, że stresujące doświadczenia we wczesnym okresie rozwoju powodują powiększenie jądra migdałowatego odpowiedzialnego za warunkowanie lęku, skurczenie kory przedczołowej oraz spoidła wielkiego (Arnsten, 2009, Hill, Hillard, McEwen, 2011). Badania potwierdzają podobne zmiany w mózgach osób, które doświadczyły w dzieciństwie intensywnego stresu, szczególnie związanego z maltretowaniem, wykorzystywaniem seksualnym czy inną poważną sytuacją stresową (Penza, i in. 2003). Powiększenie jądra migdałowatego jest prawdopodobnie odpowiedzią obronną organizmu, wynikającą z konieczności częstego korzystania z tej właśnie struktury, pozwalającej zachować czujność i niemal automatycznie reagować na niebezpieczeństwo. Jednakże i ta zmiana choć wydaje się przystosowawcza ma swoją ciemną stronę. Rozbudowane jądro migdałowate może powodować nadwrażliwość na wszelkiego rodzaju stresory i być przyczyną silnego lęku, napadów paniki czy agresji jako reakcji obronnej (Jośko-Ochojska, 2012). Niezwykle niepokojące wydają się wyniki badań metodą MRI wskazujące na redukcję substancji szarej w przyśrodkowej korze oczodołowej i w lewostronnym środkowym zakręcie skroniowym u dzieci, które doświadczyły przemocy (De Brito, i in., 2013). Struktury te odpowiadają za takie procesy takie jak podejmowanie decyzji, regulację emocji, pamięć autobiograficzną. Zakłócenia w tych sferach wynikające ze zmian strukturalnych mogą stanowić poważne ryzyko przyszłej psychopatologii.
Przedstawione badania są jedynie małym wycinkiem rzeczywistości badawczej, która dostarcza nam wielu dowodów na to, że intensywny stres działający już w okresie płodowym może spowodować wiele niekorzystnych zmian stwarzających ryzyko różnego rodzaju problemów w wieku dorosłym. Z oczywistych względów trudno było poruszyć wszystkie aspekty działania intensywnego stresu na późniejsze życie. Jak wiadomo poprzez układ nerwowy – nasze centrum sterowania – stres wpływa na inne elementy „układanki”: układ hormonalny, odpornościowy, sercowo-naczyniowy, mięśniowy, pokarmowy, kostny, czyniąc nas podatnymi na różnego rodzaju choroby. Znane w psychologii zjawisko karłowatości deprywacyjnej jest dobrym przykładem tego jak negatywne doświadczenia, zaniedbanie, znęcanie się oddziaływają na wiele układów człowieka, których zakłócone działanie manifestuje się w tak widocznej cesze jak wzrost (Sapolsky, 2012). Brak miłości i czułości jest jednym z największych stresorów jakiego doświadczyć mogą dzieci. Podkreślał to szczególnie Bowlby, twórca teorii przywiązania walcząc o możliwość otwarcia oddziałów szpitalnych dla rodziców z dziećmi. Choć nie było jeszcze tak zaawansowanej technologicznie aparatury do mierzenia zmian w mózgu, z obserwacji wnioskował jak istotne dla dziecka jest stworzenie bezpiecznej więzi z rodzicem i nienarażanie go na rozłąkę. Teraz wiemy już dużo więcej. Wielokrotnie udowodniono, że pozbawienie tej więzi może prowadzić do różnego typu zaburzeń, chorób a nawet zakłócić proces kształtowania się osobowości. Badania nad biochemią mózgu, zmianami fizjologicznymi i anatomicznymi powstałymi na skutek przeżywania intensywnego stresu dostarczają nam twardych dowodów na to, że Bowlby miał rację. Traumatyczne przeżycia z wczesnego okresu rozwoju w dużej mierze kształtują całe nasze dorosłe życie determinując nie tylko nadreakywność na stres ale wpływając na umiejętność regulowania emocji, pamięć, myślenie, podejmowanie decyzji, umiejętności interpersonalne, motywacje a więc funkcjonowanie w różnych sferach – społecznej, poznawczej i emocjonalnej lub czyniąc nas podatnymi na różne choroby. Nie chcąc popaść w nadmierny pesymizm warto zaznaczyć, że jako ludzie posiadamy wiele zasobów pozwalających przezwyciężać nawet najtrudniejsze sytuacje, plastyczność naszego mózgu pozwala odrabiać straty a pozytywne relacje społeczne dają możliwość skompensowania tego, czego zabrakło nam w dzieciństwie. Poszukując jakiegoś pozytywu doświadczenia traumy w dzieciństwie Alice Miller w książce pt. „Dramat udanego dziecka” podkreśla, że jest to jeden z powodów, który pcha takie osoby w kierunku pomagania innym. Zostają wówczas psychoterapeutami, psychologami, pedagogami czy lekarzami. Życie pokazuje, że raz się jest po jednej a raz po drugiej stronie gabinetowego biurka. Tak czy inaczej warto pamiętać o tym, że znany i chętnie powtarzany slogan zawarty w tytule niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, kiedy mowa o najmłodszych, na co niezbicie wskazują zaprezentowane powyżej badania.
Literatura
Arnsten A.F.T. (2009). Stress signalling pathways that impair prefrontal cortex structure and function. Nature Reviews Neuroscience, 10, 410-422.
Bremner, J.D., Randall, P., Scott T.M., Bronen, R.A., Seibyl, J.P., Southwick, S.M., Delaney, R.C., McCarthy, G., Charney, D.S., Innis, R.B., (1995). MRI-based measurement of hippocampal volume in patients with combat-related posttraumatic stress disorder. The American Journal of Psychiatry, 152(7), 973-981.
Brown, G.W., Harris, T.O. (1993). Aetiology of anxiety and depressive disorders in an inner city population. Psychological Medicine, 23(1), 155-165.
Calkins, K., Devaskar, S.U. (2011). Fetal origins of adult disease. Current Problems In Pediatric And Adolescent Health Care, 41(6), 158-176.
Carrion, V.G., Weems, C.F., Reiss, A.L. (2007). Stress predicts brain changes in children: a pilot longitudinal study on youth stress, posttraumatic stress disorder, and the hippocampus. Pediatrics, 119(3), 509-516.
Corbett, B.A., Mendoza, M., Abdullah M, Wegelin, J.A., Levine, S. (2006). Cortisol circadian rhythms and response to stress in children with autism. Psychoneuroendocrinology, 31(1), 59-68.
De Brito, S.A., Viding, E., Sebastian, C.L., Kelly, P.A., Mechelli, A., Maris, H., McCrory, E.J. (2013). Reduced orbitofrontal and temporal grey matter in a community sample of maltreated children. Psychology and Psychiatry, 54(1), 105-112.
Gerhard, S. (2010). Znaczenie miłości. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Hill, M.N., Hillard, C.J., McEwen, B.S. (2011). Alterations in corticolimbic dendritic morphology and emotional behaviour in cannabinoid CB1 receptor-deficient mice parallel the effects of chronic stress. Cerebral Cortex, 21(9), 2056-2064.
Ingudomnukul, E., Baron-Cohen, S., Wheelwright, S. Knickmeyer, R. (2007). Elevated rates of testosterone-related disorders in women with autism spectrum conditions. Hormones and Behavior, 51(5), 597-604.
Jośko-Ochojska, J., Kasperczyk, J., Marcinkowska, U., Lau, K., Trypień, M. (2012). Negatywne emocje w świecie dziecka. Przegląd Pediatryczny, 42(4), 208-212.
Gould, E., Gross, C. (2002). Neurogenesis in adult mammals: some progress and problems. Journal of Neuroscience, 22, 619.
Penza, K.M., Heim, C., Nemeroff, C.B. (2003). Neurobiological effects of childhood abuse: implications for the pathophysiology of depression and anxiety. Archives of Women’s Mental Health, 6, 15-22.
Sapolsky, R.M.(2012). Dlaczego zebry nie mają wrzodów? Psychofizjologia stresu. Warszawa: PWN.
Su, Y., Chen, S. (2014). Emerging Posttraumatic Growth: A Prospective Study With Pre- and Posttrauma Psychological Predictors. Psychological Trauma: Theory, Research, Practice, and Policy, 1.
Tedeschi, R.G., Calhoun, L.G. (2004). The foundation of posttraumatic growth: new considerations. Psychological Inquiry, 15(1), 93-102.
Triplett, K.N., Tedeschi, R.G., Cann, A. Calhoun, L.G., Reeve, C. (2012). Posttraumatic growth, meaning in life, and life satisfaction in response to trauma. Psychological Trauma: Theory, Research, Practice, and Policy, 4(4), 400-410.Van den Bergh, B., Marcoen, A. (2004). High antenatal maternal anxiety is related to ADHD symptoms, externalizing problems, and anxiety in 8- and 9-year olds. Child Development, 75(4), 1085-1097.
Learn MoreTerapia indywidualna dla studentów
Nasz Ośrodek jest otwarty na młodych dorosłych. Zapraszamy do kontaktu. Oferujemy zniżki dla osób poniżej 26 r.życia.
Informacje i zapisy:
tel.: 533 402 688
mail: kontakt@osrodek-spotkanie.pl
Learn More